Roździał 1

Godzina 8:35 , dom państwa Lovegoodów,pokój Sanju.
*dryń dryń* – zadzwonił budzik.
Sanju niechętnie wyłączyła go.Popatrzyła na kalendarz.Dopiero
gdy zobaczyła jaki był niesamowity dzień od razu zerwała się
z łóżka.Ubrała się i umyła , po czym zeszła na śniadanie.Przy
stole napotkała swoją starszą siostrę Lunę Lovegoood.
- Czy już wiesz jakiego pokemona wybierzesz? – spytała Sanju bez entuzjazmu.
- Jeszcze nie.
Gdzie mama?
- Poszła do sklepu kupić ci wodę na drogę.
- Wodę?
- W butelce geniuszu.
- Yhy… – Sanju usiadła na krześle,prawą ręką podparła swoją głowę , a lewą zaczęła postukiwać
w rytm muzyki puszczonej w radiu.
Po chwili…
- Mamo już wróciłaś! – krzyknęła na widok mamy Sanju.
- Ojej nie wiedziałam ,że już wstałaś. – powiedziała mama.
- Śniadanie już na stole. – zaświergotała pani Lovegood ,podając gotowe płatki na stół.
- Czy wiesz już jakiego startera wybierzesz? – spytała.
Sanju była trochę rozwścieczona tym pytaniem.Już od tygodnia każdy go jej zadawał.
Gdy już ze wściekłości miała wybuchnąć zadzwonił dzwonek do drzwi.
Wtedy zamiast krzyknąć ze złości „Nie wiem , przestańcie mnie o to pytać” krzyknęła
„otworzę”! I pobiegła otworzyć drzwi.
W drzwach stała jej najlepsza przyjaciółka Shelly mówiąca:

- Gotowa do wybranie pierwszego pokemona?
- Cześć Shelly.
Jest już tak późno?
- Sanju jest już 9:36 , żeby wybrać startera musimy być o 10:00 w laboratorium.
Mam nadzieję ,że jesteś już spakowana?
- Jasne już od wczoraj! – mówiąc to Sanju podniosła niewielki plecak z wieloma kieszonkami oraz tagże niewielką torebeczkę z gwiazdkami.
- Śliczna torebka.
- Dzięki kupiłam w poniedziałek.
- To możemy już iść?
- Sanju zjedz jeszcze trochę. – poprosiła Sanju mama.
Mówiąc to Sanju podbiegła do stołu , wzięła łyżkę i zaczęła szybko jeść.
A na to mama:
- Sanju spokojnie!
- Za późno , już prawie zjadłam.
- Sanju , 9:39!
- Już idę!
Pa mamo , pa Luna!!! – Sanju całuje swoją mamę i siostrę.
- Do widzenia córeczko!
- Namaste Sanjulove!
- Sanju i Shelly wyszły z domu.
Shelly pomogła wyciągnąć sanju rower z garażu. po raz ostatni pomachały na pożegnanie
Lunie i pani Lovegood. , a potem pojechały.
Po kilku minutach dziewczynki spotkały swoją odwieczną rywalkę
Megan z jaj okropnymi przyjaciółeczkami:
Nicole i
Monice.
- Co wy też dostałyście pocztówkę z laboratorium? – krzyknęła oburzona Megan.
- Jasne ,a coś ci nie pasuje? – Spytała się Shelly.
- No wiesz takie ofermy.
- Kogo nazywasz ofermą frajerko?
- Chodźmy dziewczyny , te ofermy tylko tracą nam czas.Idziemy po startera!Nasza drużyna „Meg” jest najlepsza.
- Drużyna „Meg” pojechała na swoich rowerach.
- Drużyna „Meg” to najgorsza nazwa na świecie.
- Ech , lepiej jedźmy , bo się spóźnimy!
- Ok!
- No to chodźmy!
Dwie najlepsze przyjaciółki wsiadły na rower i pojechały dalej.Po jakimś czasie przewróciły się na lince , której nie zauważyły.
Shelly stłukła kolano.
- Sanju , mam w plecaku mini-apteczkę!
Sanju zaczęła wyciągać apteczkę , wzięła wodę utlenioną i obmyła ranę przyjaciółki ,
a potem zawinęła ją w bandarz mówiąc:
- Jak myślisz kto to zrobił?
- Megan! Zawsze sprawia na kłopoty.
- Możliwe , ale lepiej już jedźmy!Nie zostało za dużo czasu.
Dasz radę pojechać?
- Nie , strasznie boli.
- Orzeszku włoski!
Zaraz , mam pomysł!
Wsiadaj na mój rower , nie bój się trzymam go.
- Ale mój…
- Zobaczysz tylko chwilę poczekaj.
- Sanju przytrzymała rower i pomogła Shelly wsiąść na niego.
Potem wzięła obie rączki oba rowerów i zaczęła biec jak najszybciej potrafiła ,
pchając oba rowery.
Po dwóch minutach Shelly spytała Sanju:
- Czy nie jest ci ciężko tak pchać?
- O mnie się nie martw lepiej się czy zdążymy!
- Po jakiejś minucie wydarzyło się coś okropnego.
Dziewczynki wpadły do wielkiej dziury , którą wykopały Megan i jej przyjaciółeczki.
Sanju niechętnie wyłączyła go.Popatrzyła na kalendarz.Dopiero
gdy zobaczyła jaki był niesamowity dzień od razu zerwała się
z łóżka.Ubrała się i umyła , po czym zeszła na śniadanie.Przy
stole napotkała swoją starszą siostrę Lunę Lovegoood.
- Czy już wiesz jakiego pokemona wybierzesz? – spytała Sanju bez entuzjazmu.
- Jeszcze nie.
Gdzie mama?
- Poszła do sklepu kupić ci wodę na drogę.
- Wodę?
- W butelce geniuszu.
- Yhy… – Sanju usiadła na krześle,prawą ręką podparła swoją głowę , a lewą zaczęła postukiwać
w rytm muzyki puszczonej w radiu.
Po chwili…
- Mamo już wróciłaś! – krzyknęła na widok mamy Sanju.
- Ojej nie wiedziałam ,że już wstałaś. – powiedziała mama.
- Śniadanie już na stole. – zaświergotała pani Lovegood ,podając gotowe płatki na stół.
- Czy wiesz już jakiego startera wybierzesz? – spytała.
Sanju była trochę rozwścieczona tym pytaniem.Już od tygodnia każdy go jej zadawał.
Gdy już ze wściekłości miała wybuchnąć zadzwonił dzwonek do drzwi.
Wtedy zamiast krzyknąć ze złości „Nie wiem , przestańcie mnie o to pytać” krzyknęła
„otworzę”! I pobiegła otworzyć drzwi.
W drzwach stała jej najlepsza przyjaciółka Shelly mówiąca:

- Gotowa do wybranie pierwszego pokemona?
- Cześć Shelly.
Jest już tak późno?
- Sanju jest już 9:36 , żeby wybrać startera musimy być o 10:00 w laboratorium.
Mam nadzieję ,że jesteś już spakowana?
- Jasne już od wczoraj! – mówiąc to Sanju podniosła niewielki plecak z wieloma kieszonkami oraz tagże niewielką torebeczkę z gwiazdkami.
- Śliczna torebka.
- Dzięki kupiłam w poniedziałek.
- To możemy już iść?
- Sanju zjedz jeszcze trochę. – poprosiła Sanju mama.
Mówiąc to Sanju podbiegła do stołu , wzięła łyżkę i zaczęła szybko jeść.
A na to mama:
- Sanju spokojnie!
- Za późno , już prawie zjadłam.
- Sanju , 9:39!
- Już idę!
Pa mamo , pa Luna!!! – Sanju całuje swoją mamę i siostrę.
- Do widzenia córeczko!
- Namaste Sanjulove!
- Sanju i Shelly wyszły z domu.
Shelly pomogła wyciągnąć sanju rower z garażu. po raz ostatni pomachały na pożegnanie
Lunie i pani Lovegood. , a potem pojechały.
Po kilku minutach dziewczynki spotkały swoją odwieczną rywalkę



- Co wy też dostałyście pocztówkę z laboratorium? – krzyknęła oburzona Megan.
- Jasne ,a coś ci nie pasuje? – Spytała się Shelly.
- No wiesz takie ofermy.
- Kogo nazywasz ofermą frajerko?
- Chodźmy dziewczyny , te ofermy tylko tracą nam czas.Idziemy po startera!Nasza drużyna „Meg” jest najlepsza.
- Drużyna „Meg” pojechała na swoich rowerach.
- Drużyna „Meg” to najgorsza nazwa na świecie.
- Ech , lepiej jedźmy , bo się spóźnimy!
- Ok!
- No to chodźmy!
Dwie najlepsze przyjaciółki wsiadły na rower i pojechały dalej.Po jakimś czasie przewróciły się na lince , której nie zauważyły.
Shelly stłukła kolano.
- Sanju , mam w plecaku mini-apteczkę!
Sanju zaczęła wyciągać apteczkę , wzięła wodę utlenioną i obmyła ranę przyjaciółki ,
a potem zawinęła ją w bandarz mówiąc:
- Jak myślisz kto to zrobił?
- Megan! Zawsze sprawia na kłopoty.
- Możliwe , ale lepiej już jedźmy!Nie zostało za dużo czasu.
Dasz radę pojechać?
- Nie , strasznie boli.
- Orzeszku włoski!
Zaraz , mam pomysł!
Wsiadaj na mój rower , nie bój się trzymam go.
- Ale mój…
- Zobaczysz tylko chwilę poczekaj.
- Sanju przytrzymała rower i pomogła Shelly wsiąść na niego.
Potem wzięła obie rączki oba rowerów i zaczęła biec jak najszybciej potrafiła ,
pchając oba rowery.
Po dwóch minutach Shelly spytała Sanju:
- Czy nie jest ci ciężko tak pchać?
- O mnie się nie martw lepiej się czy zdążymy!
- Po jakiejś minucie wydarzyło się coś okropnego.
Dziewczynki wpadły do wielkiej dziury , którą wykopały Megan i jej przyjaciółeczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz